Wycieczki
Dystans całkowity: | 22565.28 km (w terenie 5149.70 km; 22.82%) |
Czas w ruchu: | 1174:41 |
Średnia prędkość: | 19.21 km/h |
Maksymalna prędkość: | 116.28 km/h |
Suma podjazdów: | 127677 m |
Liczba aktywności: | 507 |
Średnio na aktywność: | 44.51 km i 2h 19m |
Więcej statystyk |
Hałdy i Bytom
-
DST
36.21km
-
Teren
12.00km
-
Czas
02:08
-
VAVG
16.97km/h
-
Podjazdy
285m
-
Sprzęt RA2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Oj, moim zdaniem dzisiaj pogoda w okolicach południa nie była za bardzo rowerowa. Nie dosyć, że było gorąco, to jeszcze do tego było parno. Ale mimo tych przeciwności ruszyłem najpierw po SW trasą wzdłuż miejscowych stawów: Foryśki, Zojry i Milicyjnego, gdzie w końcu zdałem sobie sprawę, że zapomniałem kasku, więc nie zostało mi nic innego jak szybki powrót do domu po kask. Potem już w stronę Bytomia, drogą gruntową przez Guidotto w Lipinach i dalej przez po Ajskę i do doliny Bytomki, gdzie wjechałem na ślad biegnącego tamtędy fragmentu łączącego Siemianowice, Chorzów z Bytomiem odcinka byłej Kolei Prawego Brzegu Odry, biegnącej w przeszłości z Wrocławia do Czechowic-Dziedzic, którym to śladem dojechałem po chwili w okolice wzgórza św. Małgorzaty. Potem był Rozbark i teren zlikwidowanej kopalni (pierwotnie Heinitz, potem Łagiewniki i Rozbark), a obecnie mieści się tam centrum wspinaczkowe Skarpa, nowy mural Rozbaczanki na ul. Witczaka, pomnik Karin Stanek w Bytomiu przy Bytomskim Centrum Kultury i przez Kleinfeld dotarłem do stacji Bytom Karb Wąskotorowy, gdzie chciałem zobaczyć parowóz "Ryś" Górnośląskich Kolei Wąskotorowych, wożący pasażerów pomiędzy Bytomiem a Tarnowskimi Górami. Trochę musiałem pokrążyć po okolicy i poczekać, bo było opóźnienie na przyjeździe z Tarnowskich Gór, ale się udało. Potem przez Park Fazaniec, Orzegów Godulę i Lipiny wróciłem do domu.
Chropaczowski staw Ajska wśród hałd.
Bytomskie dachy min. kościoły pw. św. Wojciecha (otynkowany) i Wniebowzięcia NMP (ceglany)
Ścianka wspinaczkowa na budynku przeróbki kopalni Rozbark.
Cechownia kopalni Rozbark (obecnie Bytomski Teatr Tańca i Ruchu Rozbark) i przeniesiona z kopalni Centrum w Bytomiu rzeźba górnika autorstwa W. Tuckermanna z roku 1935.
Nowo namalowany mural Rozbarczanki (kobiety w stroju rozbarskim) powstały z okazji 770 lecia Bytomia przy ul. Witczaka na Rozbarku.
Pomnik Karin Stanek, wokalistki zespołu Czerwono-Czarni.
Bytom ul.Dworcowa z widokiem na budynek dworca kolejowego i szyby Krystyna i Ewa byłej kopalni Szombierki.
C to jest nie wiem, znajduje się to na niedawno przebudowanym wiadukcie kolejowej linii 131, więc moje jakaś "wiecha"
Ryś pod przebudowanym wiaduktem linii 131 jedzie od Tarnowskich Gór
Kopalnia Centrum w Bytomiu w likwidacji - widok ze stacji Bytom Karb Wąskotorowy.
Parowóz Las i wagon motorowy tzw. Rumun, czekają na lepsze czasy i przywrócenie do życia.
Parowóz Ryś podstawia się na peron stacji Bytom Karb Wąskotorowy, żeby zabrać pasażerów do Tarnowskich Gór. Parowóz pierwotnie pracował w Zakładach Cynkowych „Szopienice” w Katowicach.
Kategoria Do 050 km, Wycieczki
SW-SO-SW_14/2024
-
DST
72.24km
-
Teren
8.00km
-
Czas
03:13
-
VAVG
22.46km/h
-
Podjazdy
431m
-
Sprzęt RA2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kolejny wyjazd rowerem do pracy. Start rano po 6.30 - trochę później niż zwykle, ale mimo wszystko udało się zdążyć na czas. Pogoda rano idealna - rowerowa: rześko, ok 17-20*C. Trasa w kierunku SO klasyczna, najkrótsza, przez rynek w Chorzowie, wzdłuż Parku Śląskiego, potem w Katowicach obok Spodka, wzdłuż Rawy i przez Szopienice. Potem już tylko Mysłowice oraz na końcu przez Modrzejów i Niwkę na Bór w Sosnowcu. Powrót już bardziej wycieczkowy, choć temperatura nie była już taka przyjemna. Termometr pokazywał ok 30*C. Chciałem po drodze zobaczyć nową velostradę, która jest budowana między Giszowcem i Brynowem w Katowicach. Niestety w Mysłowicach ciągle trwa przebudowa dróg i torowiska tramwajowego w centrum i wszystko jest poobstawiane płotkami, trudno się tam przecisnąć. Ale jak się już udało znaleźć właściwą drogę i przejechać pod torami kolejowymi, to ruszyłem w kierunku Giszowca, gdzie ma zaczynać się velostrada. Trasa jest bezkolizyjna, szeroka, budowana po śladzie linii kolejowej piaskowej należącej kiedyś do Maczki-Bór S.A, obok równolegle poprowadzony chodnik dal pieszych i zjazdy umożliwiające dotarcie m.in. do parku na Muchowcu. Na całej trasie już jest położony asfalt, rowerzystów korzystających z velostrady widziałem sporo, mimo że prace tam wciąż trwają i oficjalnie jest to plac budowy. Szkoda, że na Brynowie w ubiegłym roku zlikwidowali wiadukt nad ul. Kościuszki byłby bezkolizyjny przejazd przez ruchliwą ulicę. Potem w ruchu drogowym przez Ligotę, Panewniki do Starych Panewnik, skąd lasami do Starej Kuźni w Halembie i znowu asfaltem do A4. Po minięciu A4 jeszcze jeden dłuższy odcinek szutrowy wzdłuż Potoku Kochłowickiego i częściowo gruntowy podjazd do Bykowiny od ul. Górnośląskiej do ul. Katowickiej. Potem już prostą drogą do domu. Tak więc udało się na powrocie dołożyć parę kilometrów w stosunku do klasycznej trasy SW-SO, która liczy 27 km, bo na odcinku SO-SW licznik pokazał mi 45 km :)
Budowana velostrada między Giszowcem a Brynowem. Ponad 4 km równego asfaltu. W tle przejazd pod DK 86
Kategoria Transport, Do 100 km, Wycieczki
Świerklaniec
-
DST
58.64km
-
Teren
22.00km
-
Czas
02:36
-
VAVG
22.55km/h
-
VMAX
51.81km/h
-
Podjazdy
322m
-
Sprzęt RA2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranny wyjazd do Świerklańca. Rano słonecznie, dlatego po śniadaniu zdecydowałem się na wyjazd, zwłaszcza że na popołudnie prognozy przewidywały deszcz, co się w sumie sprawdziło. W Świerklańcu przejazd po parku, w którym kiedyś stał pałac hr. Henckel von Donnersmarck. Do chwili obecnej pozostały jedynie kościół wraz z mauzoleum oraz Pałac Kawalera. Po pałacu zwanym "Małym Wersalem" i starym zamku nie pozostały ślad.Pałac i zamek spłonął co prawda w 1945 r., a co było przyczyną to są różne hipotezy: 1) podpalili uciekający właściciele, 2) podpalili lokalni mieszkańcy, po splądrowaniu pałacu, po ucieczce właścicieli, 3) podpalili ruscy. W każdym razie pałac był do odbudowy, ale wraz z zamkiem został wysadzony w powietrze, a elementy wyposażenia trafiły m.in do Pałacu Kultury Zagłębia w Dąbrowie Górniczej i do zoo w Parku Śląskim.
Potem przejazd wokół zbiornika w Kozłowej Górze i przez Piekary do domu.
Bociany na śniadaniu w Dobieszowicach.
Witacz w Wymysłowie
Świerklaniec park. A teraz wyobraźmy sobie, że za tą rzeźbą stoi piękny pałac.
Znalezione w internecie Źródło
Kościół i mauzoleum Donnersmarcków
Mauzoleum
Okolice starego zamku
Pałac Kawalera
Piekary Śląskie Bazylika i kościół kalwaryjski
Piekary Śląskie Kopiec wyzwolenia
Kategoria Do 100 km, Wycieczki
Po SW i okolicy
-
DST
29.06km
-
Czas
01:27
-
VAVG
20.04km/h
-
VMAX
40.20km/h
-
Podjazdy
213m
-
Sprzęt RA2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do piekarni w Lipinach i z chlebem do centrum SW, a potem okrężna jazda przez rynek w Chorzowie, Chorzów Stary, Łagiewniki, Kolonię Zgorzelec, Godulę i Lipiny do domu.
Ławeczka Gerarda Cieślika na Rynku w Chorzowie.
Kategoria Do 050 km, Transport, Wycieczki
SW-SO-SW_13/2024
-
DST
65.00km
-
Teren
12.00km
-
Czas
03:08
-
VAVG
20.74km/h
-
VMAX
49.72km/h
-
Podjazdy
342m
-
Sprzęt RA2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po miesiącu przerwy związanej m.in. z urlopem znowu wyjazd do pracy rowerem. Rano po 6 było dość chłodno, więc trzeba było ubrać coś cienkiego ale z długim rękawem. Popołudniu po 16 na powrocie pogoda była prawie idealna do jazdy na rowerze: słońce, ok 24*C i tylko czasami wiatr przeszkadzał. Powrót przez centrum Sosnowca, Czeladź Piaski, Michałkowice i Bytom Rozbark. Łagiewniki. Po drodze zaliczony przejazd śladem zlikwidowanej kolei wąskotorowej przez Żabie Doły.
Jak wracałem do domu to w Sosnowcu pojechałem wzdłuż ul. Wojska Polskiego i Andersa i zdecydowałem się na jazdę poprowadzoną wzdłuż nich DDR, ale niestety brak ciągłości po jednej stronie ulicy i żeby trzymać się DDR trzeba było zmieniać stronę ulicy. Nie lubię tego.
Kościół ewangelicki w Sosnowcu ufundowany przez lokalnego przedsiębiorcę Henryka Dietla w 1888 r.
Czeladź Piaski - Park Górników. Pomnik ku pamięci ofiar demonstracji z 3 kwietnia 1924 r. Pierwotnie pomnik poległym w walce o wolność i demokrację w latach 1918-1945.
Czeladź Piaski
Kategoria Do 100 km, Transport, Wycieczki
Döbriach 3
-
DST
36.25km
-
Teren
12.00km
-
Czas
01:54
-
VAVG
19.08km/h
-
VMAX
55.46km/h
-
Podjazdy
564m
-
Sprzęt RA2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ostatni dzień urlopu, bo jutro rano, czyli w piątek ruszam do domu, a w poniedziałek czeka mnie powrót do pracy :(. Na pożegnanie zaliczona wieczorna runda wokół jeziora Millstätter. Pierwsza połowa trasy prowadząca północnym brzegiem jeziora do Seeboden była asfaltowa i biegła wzdłuż głównej drogi z dużym ruchem samochodów, ale na szczęście wydzielonym ciągiem pieszo-rowerowym, na którym jednak poza miejscowością Millstatt pieszych nie było widać. Druga cześć trasy biegła południowym brzegiem i poprowadzona była lasem i miała nawierzchnię szutrową. To były takie górki-pagórki: najpierw wyjeżdżało się na wysokość 30-40 m na poziomem jeziora i po jakimś czasie zjeżdżało się w dół, w zasadzie do poziomu wody i potem od nowa: w górę i w dół i tak kilka razy. Po dojechaniu z powrotem do Döbriach zdecydowałem się na ostatnie wyzwanie. Podjazd za miejscowość Glanz o długości 2,5 km, śr. nachyleniu 8,6% i max. nachyleniu 15,5%. Było ciężko, a po dojechaniu do celu konieczna była przerwa na złapanie oddechu. Potem już został mi tylko zjazd z powrotem do Döbriach ze śr. prędkością ponad 40km/h. Sama przyjemność :). Szkoda tylko, że droga była kręta i jeździły nią auta, bo trzeba było w związku z tym bardzo uważać i pilnować swojego pasa ruchu oraz często korzystać z hamulców.
Podsumowując cały urlop oraz jeżdżenie po Włoszech i Austrii, to dzisiaj przejeżdżając tylko 36 km zrobiłem w zasadzie 2 razy więcej metrów pod górę, niż w czasie wszystkich 5 wyjazdów w Bibione, które miały w sumie długośc prawie 270 km. Tu w Austrii było dużo trudniej, trzeba było mocniej popracować nogami.
Millstättersee
Po jeziorze pływają statki "Białej Floty",wożąc turystów pomiędzy miejscowościami położonymi nad jeziorem i południowy brzeg, którym później wracałem.
Seeboden
Widok na północny brzeg
Millstatt
Kategoria Do 050 km, Wycieczki
Döbriach 2
-
DST
37.70km
-
Czas
01:55
-
VAVG
19.67km/h
-
VMAX
48.22km/h
-
Podjazdy
409m
-
Sprzęt RA2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wieczorny wyjazd nad jezioro Affizer. W sumie 16 km 2 jedną stronę. W tamtą lekko pod górkę, co czułem, bo miałem już 7 km w nogach podczas dopołudniowej pieszej wędrówki i schodzenia z góry Gerlitzer. W zasadzie prawie w całości poprowadzona DDR, choć nie na całej trasie była ona oddzielona od ruchu samochodowego. Część osobno, część ciągiem pieszo-rowerowym, a fragment bocznymi drogami z minimalnym ruchem samochodowym. Niestety jeden odcinek był poprowadzony główną drogą, a część rowerowa była oznaczona znakami poziomymi. Po drodze przejechałem przez Radenthein, miejsce urodzenia znanego austriackiego narciarza Marco Schwarza i wzdłuż jeziora Brenn. Nad Affizersee przerwa i powrót w stronę domu, bo znad gór wyłaniały się ciężkie ciemne chmury, mogące przynieść deszcz albo burzę, a ja nie byłem na to gotowy, bo nie zabrałem ze sobą na ten wieczorny wyjazd nic przeciwdeszczowego. Na szczęście jak dojechałem z powrotem do Döbriach, to żadnego deszczu nie było. Po drodze musiałem ominąć lokalny festyn w Döbriach, bo na drodze stały znaki zakazu wjazdu, a jak jechałem w stronę Affizersee to musiałem kawałek prowadzić rower, bo policjant zwrócił mi uwagę, że tam się nie jeździ.
Poranna piesza wycieczka w góry. Widok ze szczytu Gerlitzer 1.909 mnpm (Adriatyku).
Rowerzyści są wszędzie - na tą wysokość to raczej tylko na elektrykach.
Szczyt był tez idealnym miejscem startu dla paralotniarzy.
Radenthein chwali się swoimi mieszkańcami
Radenthein
Affizersee
Feld am See i Brennsee
Kategoria Do 050 km, Wycieczki
Döbriach 1
-
DST
10.79km
-
Teren
2.00km
-
Czas
00:46
-
VAVG
14.07km/h
-
VMAX
37.94km/h
-
Podjazdy
124m
-
Sprzęt RA2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wieczorny przejazd po Döbriach, żeby rozpoznać okolicę, tzn. sprawdzić gdzie są sklepy, knajpy lub inne atrakcje. Po jeździe z Bibione i wspinaczce w upale z Wurzen Pass na granicy Austrii i Słowenii na słoweńsko-włosko-austriacki trójstyk na szczycie góry Peč/Ofen/Monte Forno, byłem trochę zmęczony więc jazda na rowerze nie była zbyt długa. Przy okazji jakieś próbne podjazdy, bo tych tu jest sporo, ale te dziś były dla mnie za ciężkie.
Widok w kierunku Radenthein.
Widok na południe w świetle zachodzącego słońca.
Ujście potoku Rigerbach do jeziora Millstätter. Mimo późnej pory chętnych na kąpiel w jeziorze i spacer po dzikiej, kamienistej plaży było jeszcze sporo.
Przydrożna kapliczka w Döbriach.
Kategoria Do 025 km, Wycieczki
Bibione 5
-
DST
63.36km
-
Teren
20.00km
-
Czas
02:50
-
VAVG
22.36km/h
-
VMAX
37.88km/h
-
Podjazdy
70m
-
Sprzęt RA2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ostatni dzień w Bibione przed wyjazdem na drugą część urlopu do Austrii. Zaopatrzyłem się w większą ilość wody i tak jak ostatnio wyruszyłem w trasę wcześniej, bo już przed 6 rano. Kierunek, tak jak początkowy wyjazd, choć inną, dłuższą drogą: San Michele at Tagliamento i Latisana. Ruszyłem w stronę Cesarolo, początkowo główną drogą, bo z uwagi na wczesną porę i niedzielę ruch na niej był niewielki. Potem pojechałem w stronę wałów i przez pola i tak dotarłem do pierwszego "pit stopu" w Cesarolo. Dalej zaplanowana trasa prowadziła trochę asfaltem, trochę szutrem i polnymi drogami przez Brussę i Debbio do Lugungany, gdzie zrobiłem dłuższą przerwę. Potem już był tylko dzisiejszy cel czyli San Michele at Tagliamento i Latisana. Za Latisaną wskoczyłem na wały i szuterkiem dojechałem prawie do Bibione. Jeszcze po drodze kupiłem bułki na śniadanie i kolację i w domu byłem krótko po 9.
Dziś zdecydowałem się wziąć ze sobą normalny aparat fotograficzny, choć automatyczny, a nie tylko komórkę. Bo obserwując w czasie poprzednich wyjazdów takie ilości zwierząt szkoda było ich nie uwiecznić. Dzięki lepszemu zoom'owi nie musiałem tak blisko do nich podjeżdżać, przez co od razu nie uciekały na mój widok. Co prawda do kolegów z forum wiele mi jeszcze brakuje, ale jak będę ruszał w trasę z aparatem a nie z komórką i starał się robić nim zdjęcia to jak mówią Niemcy "Übung macht den Meister" czyli ćwiczenie czyni mistrza. Może uda mi się coś lepszego kiedyś wyciągnąć ze zdjęć robionych w czasie wyjazdów rowerowych.
Dzwonnica i kościół w Cesarolo.
Nutria pojawiła mi się na drodze i nie zwracając uwagi na moją obecność w pobliżu rozpoczęła poranne ablucje :)
Jeden z wielu gatunków ptaków, które mogłem było obserwować w czasie moich jazd w okolicach Bibione. To chyba czapla.
Takie drogi też się zdarzały.
Czapla siwa - tak mi podpowiedział wujek Google :)
Ślepowron zwyczajny
Czapla nadobna też wg. wujka Google :)
Kościół w Lugunganie
Na bocznej ścianie kościoła tablica pamiątkowa poświęcona włoskim ofiarom I i II wojny światowej.
Jedna z wielu tablic drogowych w prowincji Friuli-Wenecja Julijska wskazująca drogę w językach włoskim i friulskim
Kategoria Do 100 km, Wycieczki
Bibione 2
-
DST
54.35km
-
Teren
16.00km
-
Czas
02:28
-
VAVG
22.03km/h
-
VMAX
40.05km/h
-
Podjazdy
82m
-
Sprzęt RA2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jak to na urlopie, dzień trzeba zacząć od roweru. Mam taki zwyczaj, że wstaje rano i robię sobie zaplanowana trasę, a potem mam czas dla rodziny na wspólne spędzanie wakacji.
W drugi dzień urlopu (poniedziałek) wyruszyłem krótko po 6 rano w kierunku Latisany, gdzie chciałem wstępnie sprawdzić dostępność parkingu przy dworcu, bo kolejnego dnia planowaliśmy wyjazd pociągiem do Padwy. Nie lubimy jeździć na wakacje, tylko po to żeby wylegiwać się na plaży, ale także zobaczyć coś interesującego, a przy zwiedzaniu preferuję komunikacje publiczną, bo odpada szukanie na miejscu parkingów, które też z reguły są płatne.
Na ten dzień zaplanowałem sobie trasę na mapy.cz po zachodniej stronie rzeki Tagliameno drogą rowerową Gira Tagliamento. Trasa biegła wałem przeciwpowodziowym, ale na miejscu okazało się, że jest ona chyba rzadko używana, bo w zasadzie na całym przejechanym przeze mnie odcinku była zarośnięta trawą, a jedynie wyjeżdżone był dwa wąskie paski szutru. Ale co było robić jechało się, tak, żeby się zmieścić w jednym z tych wyjeżdżonych pasków szutru. :) Tą trasą dojechałem do miejscowości Cesarolo, a potem to już było w zasadzie asfaltem, bo zaraz po wyjeździe z Cesarolo trasa w stronę Latisany była zamknięta i trwały tam jakieś roboty ciężkim sprzętem. Nie zostało mi nic innego jak pojechać asfaltem równolegle do ścieżki. Na szczęście ruch na drodze był niewielki. Tym sposobem dojechałem do dworca kolejowego w Latisani, rozpoznałem możliwości parkingowe, pokręciłem trochę po centrum miasta i ruszyłem w stronę domu drugą stroną rzeki. Tym razem wybrałem jednak asfalt, a nie biegnącą wałem Ciclovia del Tagialmento, zostawiając ja na inną okazje. Trasa miała być cały czas bocznymi drogami i w zasadzie tak było, tylko raz pomyliłem drogę i wjechałem na główną drogę, ale na szczęście udało się z niej uciec i dalej bocznymi drogami dojechałem na kwaterę na śniadanie.
Jak wyjeżdżałem rano po 6 to temperatura był ok 22*C, a na powrocie około 9 dochodziła już do 30*C, a słońce świeciło niemiłosiernie. Potwierdziło się to w moich kolejnych wyjazdach rowerowych podczas tego urlopu, że od 8.30 temperatura już zniechęca do jazdy.
W okolicach Bibione i Wenecji widać wiele drzew posadzonych od linijki. Dziwnie to wygląda mijając rowerem takie zagajniki.
Centrum Cesarolo z kościołem i dzwonnica w stylu weneckim
Granica na rzece Tagliamento pomiędzy Wenecją Euganejską (San Michele al Tagliamento) a Friuli-Wenecja Julijska (Latisana).
Tagliamento w Latisani
Kategoria Do 100 km, Wycieczki