Pyskowice (Peiskretscham)
-
DST
71.25km
-
Teren
9.00km
-
Czas
03:37
-
VAVG
19.70km/h
-
VMAX
42.26km/h
-
Podjazdy
434m
-
Sprzęt RA2
-
Aktywność Jazda na rowerze
W planach była 120 km trasa z Żarek-Letnisko do domu, ale niestety Koleje Śląskie pokrzyżowały mi plany, bo jak chciałem w sobotę rano kupić bilet, to okazało się, że na ten pociąg którym chciałem pojechać wszystkie bilety na rower były już wyprzedane. W zasadzie mogłem kupić ten bilet parę dni wcześniej i pewnie żadnego problemu by nie było, ale nie byłem pewny czy uda mi się pozałatwiać wszystkie inne sprawy, które miałem rano zrobić i dlatego też czekałem z zakupem do ostatniej chwili. Co prawda aplikacja zaproponowała zapytanie kierownika pociągu, czy jednak będę mógł jechać, jednak uznałem, że będzie to za dużo ryzyko i strata czasu, gdyby się jednak nie udało. Więc szybka zmiana planów i kierunku – wyjazd autem na zachód do Pyskowic i trasa po pograniczu województwa śląskiego i opolskiego. Na szczęście trasa była już zaplanowana i wystarczyło ją tylko wgrać do telefonu.
Z Pyskowic pojechałem przez Paczynę i wzdłuż jeziora Dzierżno Małe na rzecze Dramie do Toszka, jednak bez wjeżdżania do centrum miasta (w planie miałem to na późniejszym etapie), Okazało się, ze początkowo jechałem parę kilometrów DK ale na szczęście ruch samochodów był niewielki, a te które mnie mijały robiły to w dużej odległości ode mnie :). Potem przez Kotulin i Błotnicę Strzelecką, już w woj. opolskim. Za Błotnicą Strzelecką moje ulubione mapy.cz zrobiły mi „kuku”, okazało się, że najpierw poprowadziły mnie leśnymi ścieżkami, których dawno nikt nie korzystał i były zarośnięte pokrzywami i innymi chwastami, a następnie wyprowadziły mnie z lasu na pole, gdzie nie było żadnej drogi. Ponieważ nie chciałem się wracać przez te pokrzywy, a w oddali widziałem drogę na którą miałem wjechać zdecydowałem się na spacer wzdłuż pola. Po dojściu do drogi, okazało się, że nie mam powietrza w tylnym kole. Szczerze mówiąc bardzo się zdziwiłem, bo od kiedy mam w swoich rowerach opony Schwalbe Marathon Plus Tour, nigdy nie miałem problemu dziurą w dętce. Te opony wydawały się pancerne, a tu taki zonk. Opcje były dwie, a w zasadzie trzy: wymiana dętki na nową, przyklejenie łatki albo dopompowanie jeśli się uda i dojazd najkrótszą drogą do miejsca startu. Zacząłem od opcji pompowania i okazało się, że powietrza w oponie wystarcza mi na ok 20 minut jazdy, co okazało się pozytywne. Postanowiłem ruszyć dalej wytyczonym śladem dopompowując tylko co jakiś czas koło i tak w zasadzie udało mi się zrobić całą zaplanowaną trasę, z wyjątkiem jednego odcinka, który sobie skróciłem asfaltem. Między Świbiem a Wielowsią przejechałem obok farmy wiatrowej, którą przy pogodnym niebie, a zwłaszcza w nocy widać z mojego mieszkania (mrugające czerwonym światłem lampy ostrzegawcze robią niezłe wrażenie). Niedziela była dniem odpoczynku na ogródku i naprawy opony.
Przy okazji chciałem serdecznie podziękować parze rowerzystów, którzy widząc mnie pompującego koło przy przejeździe kolejowym za Świbiem zaoferowali swoją pomoc.
Paczyna
Paczyna, inwazyjne gatunki obce - lamy albo alpaki, bo nie rozróżniam.
Bocian na łące w okolicach Pisarzowic.
Okolice Toszka
Granica województw, równocześnie zmiana jakości asfaltu :)
Pyskowice, rynek i ratusz
Kategoria Do 100 km, Wycieczki
komentarze